CZY TYLKO WOZEM DO WOŹNIK
Zaiste ciężki żywot wiedli tutejsi mieszkańcy pod
koniec ubiegłego wieku, skoro z całych Niemiec najniższe
zarobki były na Górnym Śląsku a z całego Górnego Śląska
w Lublinieckim. Było to następstwem macoszego
traktowania tych ziem przez rząd pruski.
Bezrobocie prowadziło do masowego odpływu ze
wsi śląskiej meżczyzn, poszukujących pracy w przemyśle
czy "na saksach". Ale w Landtagu w Berlinie rozlegały się
coraz głośniejsze wołania o zagospodarowanie wschodnich
cześci tych ziem.
Lata 1877 - 1881 to kolejny okres nieurodzaju i
głodu. Władze przyznawały, ze w odległych od kolei
zakątkach sytuacja żywnościowa może być zła czy wręcz
tragiczna, a wtenczas przez tutejszy powiat nie
przechodziła żadna tego rodzaju trasa. Władze nie
uczyniły nic, by zapobiec klęsce głodu. Wprost
przeciwnie - zawiadomiły, by nikt nie liczył na wsparcie,
gdyż w przyszłości będzie tu budowane 40 km dróg bitych
a projektowanie i wytyczanie linii kolejowej Tarnowskie
Góry - Lubliniec - Olesno - Kluczbork już się zaczeło.
Francuskie pieniądze płacone Prusom po przegranej
wojnie 1870 - 71 a udzielane powiatom w formie dość
nisko oprocentowanych pożyczek, miały się też przyczynić
do rozwoju Lublinieckiego. Jednakże perspektywa
otrzymania w przyszłości pracy nie potrafiła nasycić
głodnych.
Do wykonania były szosy, na których nie
przewidywano pobierania myta drogowego:
1. Psary - Lubsza - Woźniki.
2. Koszecin - Tworóg do granicy powiatu za Bruśkiem.
3. Gosławice - Jeżowa - Sieraków.
4. Kochcice - Kochanowice - Pawonków.
5. Kamienica - Babienica - Psary.
Już podczas budowy wyżej wymienionej kolei
zaczęto snuć plany połączenia tym środkiem lokomocji
Woźnik z Kaletami lub Koszęcinem. Rzecz
charakterystyczna - obie wersje przewidywały budowę
stacji kolejowej w Piasku. Z różnych tam względów,
przede wszystkim jednak z powodu braku finansów,
projekt ten parokrotnie odkładano na później.
Początkiem roku 1894 powstał plan wybudowania
wąskotorówki z Radzionkowa poprzez Świerklaniec,
Ostrożnicę, Bibielę, Kolonię Woźnicką do Woźnik i dalej
do Herb lub Lublińca. Nie ma co ukrywać, że
pomysłodawcą był hrabia Henckel von Donnersmarck ze
Świerklańca. Zależało mu przede wszystkim na ożywieniu
gospodarki w swych dobrach do których należał też dwór
woźnicki i okoliczne lasy. Dalszy przebieg wąskotorówki
już go specjalnie nie interesował, ale władze powiatowe
jako stację końcową wyznaczyły Herby.
Zarząd dóbr Donnersmarcka przyrzekł odstąpic bezpłatnie
wszelkie powierzchnie potrzebne pod budowę tej kolei i
przeznaczył dodatkowo 75 Marek pro kilometr na prace
pomiarowe pod warunkiem, ze podobnie uczynią inni
dziedzice, przez których teren bedzie ona prowadzona.
Odnosiło się to przede wszystkim do pana na Koszęcinie,
księcia Hoheniohe-Ingelfingen a dotyczylo Boronowa,
Olszyny i Kaliny
Później zamiast wąskotorówki planowano
wybudować kolej normalnotorową.
Wśród szczegółowych wyliczeń przewidywanego
ruchu pasażerskiego i towarowego zaznaczono, że
przebieg tej trasy pozwoli na rozpoczęcie eksploatacji
rud żelaza, których pokłady zalegają koło Czarnego Lasu
(tego koło Woźnik).
Opis szczegółowy stwierdza, ze pokład ten rozciąga
się na pow. 475 ha, a jego średnia grubość wynosi 3 m.
Zawartość Fe - około 45 %. Zalega on na głębokości 45 -
60 m, przy spadku 15° w kierunku wschodnim (przy
granicy z Kongresówką około 165 m). Próbki wykazały
całkowity brak śladów siarki i fosforu w tej rudzie za
wyjątkiem jednego przypadku, w którym stwierdzono
0,006 % P. Obliczenie zasobności pokładu: 4 750 000 x
3 = 14 250 000 m3, z czego uznać można 8 000 000 m3
jako łatwo dostępne. Ilość ta po przetopieniu dałaby 25
mln. ton surówki.
Prowadzono też korespondencję z władzami
rosyjskimi w sprawie połączenia Woźnik poprzez
Koziegłowy z tamtejszą siecią kolei. Znana jest
deklaracja pana na Świerklańcu, że w tej sprawie zwróci
sie do swych wpływowych znajomych w Petersburgu, by
interweniowali w odpowiednich ministerstwach. Rząd
carski jednak zgody takowej nie wyraził.
Przy projektowaniu nowej linii kolejowej
niewątpliwie potrzebne są wszelkiego rodzaju wyliczenia
i prognozy. Ale ktoś tu zrobił jedne za dużo, które
wykazalo, że na całym tym przedsięwzieciu zyska przede
wszystkim Donnersmarck a dochody z jego dóbr
zwiekszą się o 18 tyś. marek rocznie. Chociaż nikt nie
wątpił w bezinteresowność księcia (od r. 1901 hrabia
Henckel von Donnersmarck otrzymał dziedziczny tytuł
księcia), zawrzało.
Przeciw takiemu poprowadzeniu trasy
zaprotestował bliski krewniak hr. V. Donnersmarck z
Nakła, nieśmiało starosta z Tarnowskich Gór a tamtejsza
dyrekcja kolei nie godziła sie na robienie z małej stacji w
Radzionkowie ważnego wezła kolejowego. Stwierdziła,
że początek tej linii powinien znajdować sie właśnie w
Tarnowskich Górach. Magistrat Miasteczka wystąpil z
propozycją, by w takowym wypadku przebiegała ona
przez ich miasteczko, Miotek - Kuczów, Sośnice, Piasek
do Woźnik. O ile będzie to możliwe, to należy
przedłuzyć bieg istniejącej wąskotorówki Miasteczko -
kopalnia "Bibiela" aż do Woźnik.
No - coś takiego!
Jak nie chcecie, by linia ta miała swój początek w
Radzionkowie, to zróbmy go w Bytomiu!
Teraz jednak swe zastrzeżenia wniosła firma,
mająca przeprowadzić te prace, gdyż wchodziło się tu w
rejon szkód górniczych a i zwiększone koszty mogły
doprowadzić do odrzucenia całego projektu. Już
poprzednio (27.04.1899 r.) Ministerstwo Robót
Publicznych, z powodu trudności uzyskania kredytów,
wystąpilo z propozycją założenia spólki akcyjnej i
wybudowania kolei prywatnej.
Pozycja księcia, u którego bywał na polowaniach
czy przy innych okazjach cesarz Niemiec, była jednak
bardzo silna a budowa normalnej kolei z Radzionkowa
nadal aktualna. Gorączkowo wykańczano plany.
Mające sie rozpocząć w r. 1902 prace zostały
zastopowane przez silne wstrząsy na rynku walut. Do
tego w roku nastepnym magistrat Woźnik oświadczył, że
nie zależy mu na tego rodzaju kolei i nie chce ponosić
ofiar. Później jednak miasteczko to przychylilo się do
projektu polączenia go z Polską, gdyż tu, a nie gdzie
indziej, mogło by być wyładowywane 1000 szt. koni
importowanych rocznie do południowej cześci Prus.
W 1906 koleje państwowe kategorycznie odmówiły
budowy tej linii, która winna być koleją prywatną i
powstać kosztem spółki akcyjnej.
Prywatne przedsiębiorstwo, mające wlaściwe już
zlecenie na te budowę, ofiarowało sie zalożyć takową
spółkę. Wyliczylo ilość i wartość akcji, zobowiązując tak
ksiecia Donnersmarcka jak i Hoheniohego do nabycia
części z nich.
Teraz jednak zarząd dóbr książecych w Świerklańcu
nie tylko przestał interesować się tą budową, ale wręcz
oświadczył, że nie życzy sobie tej czy innej budowy kolei
przebiegającej przez jego lasy.
No tak - co było a nie jest ..., a przecież jeszcze
początkiem tego wieku królewska dyrekcja kolei
oświadczyła, ze daleko ważniejsze od uruchomienia
wydobycia niezbyt tego godnych pokładów rud żelaza jest
zagospodarowanie zacofanych gospodarczo terenów
przygranicznych.
Pozostało jeszcze jedno wyjście - powrócić do
starych idei budowy kolei z Kalet lub z Koszęcina do
Woźnik. Nie powrócono jednak do tego.
W okresie miedzywojennym w r. 1932 odnogą
magistrali weglowej ze Strzebinia uzyskano połączenie
kolejowe Woźnik z Kaletami. Było to jednak kilkadziesiąt
lat za późno, by fakt ten mógł w istotny sposób wpłynąć na
rozwój tego miasteczka.
Obecnie przebieg tej trasy - odnogi znaczą wysokie
chwasty i zardzewiale szyny.
Edward Goszyk (WZW nr105)